poniedziałek, 17 lutego 2014

Rozdział 2 - Szczęście nigdy nie przyjdzie do tych, którzy nie potrafią docenić tego, co już mają.

 – Czy mogłabyś się przesunąć?
Charlie spoglądała na krajobraz znajdujący się poza oknem szkoły w klasie humanistycznej. Ignorowała wszystko, co działo się wokół niej – nauczycielkę, która paplała, uczniów, którzy udawali, że ją słuchają, no i tak wyglądało to przez cały dzień, w każdym razie dla niej. Dziewczyna uczyła się dobrze – sama przeganiała program nauczania, więc nie musiała zbytnio uważać na zajęciach.
Przepraszam, przesiądziesz się obok?
Brunetka zamknęła oczy, rozkoszując się myślą, że dziś odwiedzi swojego przyjaciela. Tam nikt jej nie znajdzie, nikt nie będzie jej niepokoił. Tam jest po prostu wolna.
Ona tak zawsze – powiedziała Nicola, chichocząc przy tym. Dziewczyna miała farbowane czarne włosy, doczepiane kosmyki, kolczyk w nosie i w ustach, a do tego tapetę tak wyraźną, że obraz Picassa mógłby się przy niej schować. Charlie odwróciła głowę w jej kierunku. – Widzisz? Nawet nie ogarnia, że tu jesteś.
Zdezorientowana podniosła wzrok i zauważyła, że stoi przed nią nieznajomy chłopak. Miał czarne, postawione do góry włosy, wręcz kocie rysy twarzy, kolczyka w ustach i niezidentyfikowany kolor oczu – szare? Szmaragdowe? A może turkusowe?
Dziewczyna wpatrywała się w niego z otępieniem, po czym popchnęła swoje rzeczy na bok i przesiadła się na sąsiednie krzesło. Nie odzywając się do nieznajomego, czekała na koniec lekcji, ignorując jego natarczywe spojrzenie.


*


Szła przez wąskie alejki, trzymając ręce w kieszeniach kurtki. Słońce już prawie schowało się za horyzontem, rzucając ostatnie promienie światła na ulicę. Wysokie, stalowe bramy zakrywały widok na cmentarz, który w tym miasteczku był najbardziej omijanym i zapuszczonym miejscem.
Ten dom zmarłych skrywał różnorodne tajemnice, a Charlie właśnie je znała. Nie byli tu chowani śmiertelnicy, lecz Inni, z Podziemia. Ekranizacje różnych horrorów mogą się przy tym zadupiu schować. Jeźdźcy bez głowy z brakiem ramion, pokryci szkarłatem, to coś normalnego. Po prostu Szafa Niemożliwego.
Dziewczyna przeszła przez wielką, starą bramę i ruszyła w kierunku nagrobka Xaviera. Xavier był archaniołem, ale później się stoczył i upadł. Tak samo jak ona, nie chciał mieć niczego wspólnego z innymi. Zawsze taki cichy, osamotniony – dopóki nie poznał Charlie, jego bratniej duszy.
Charlie lubiła przychodzić na cmentarz, bo mogła powspominać sobie chwile spędzone z przyjacielem. Zmarł przez popełnienie najcięższego grzechu wśród Innych – rozpowiadał z premedytacją tajemnice ludziom. Oczywiście trudno było później wymazać im pamięć – bo Najwyżsi nie chcieli ich zabijać – to jednak wszystko sprawnie poszło, a Xaviera umieścili w Czeluści Piekieł, gdzie teraz się smaży.
Podeszła do nagrobka, uśmiechając się pod nosem. Patrzyła na zwiędłą trawę, nie myśląc w tej chwili o niczym.
Miło cię wreszcie widzieć. – Usłyszała donośny, jednak delikatny głos, który przesiąkał cynizmem. Podniosła gwałtownie wzrok, patrząc prosto na chłopaka, którego widziała wcześniej w szkole. Opierał się teraz luźnie o marmur, uśmiechając się do niej wyniośle. – Czekałem na ciebie.
Zaniemówiła. Jak ktoś taki jak on mógł na nią czekać? Nie. To nie było najważniejsze. Najważniejsze było: po co?
Czego ode mnie chcesz? – Wypaliła, nie troszcząc się o ton głosu, który zabrzmiał piskliwie. – Nie znam cię i nie wydaje mi się, żebyś czegoś ode mnie chciał.
Mylisz się, Charlie – odparł, obrzucając ją chłodnym spojrzeniem. – Jak myślisz, dlaczego jestem akurat nad grobem Xaviera i czego od ciebie chcę?
Wywróciła oczyma, nawet nie zastanawiając się nad odpowiedzią. Wzruszyła ramionami, jakby to miało wszystko wyjaśnić.
Skąd właściwie znał jej imię?
Szkoda, że akurat tego nie wiesz. – Wstał powoli i zaczął otrzepywać swoją skórzaną kurtkę z piasku. – Ale dobrze znasz tajemnicę Xaviera. Nie! Ty należysz do tej tajemnicy.
Nie wiem, o czym ty mówisz – odparła, cofając się o kilka kroków. Wiedziała, że ten chłopak to człowiek. Inaczej pobiegłaby w stronę bramy, żeby mu uciec. Niestety, zdradziłaby tym swoje paranormalne moce, a to jest zabronione. Kodeks to kodeks, nie możesz go złamać.
Xavier i ja byliśmy zupełnie jak bracia – zaczął, zmieniając temat – kiedyś powiedział mi jednak, że nie jest człowiekiem. Kilka miesięcy wcześniej wspomniał również, że ma przyjaciółkę, która jest taka, jak on. Połączyłem oba te fakty i zacząłem cię szukać, Charlie Anderson.
Czemu on sam ci tego nie powiedział?
Ponieważ w nieznanych mi okolicznościach zginął dzień później – syknął, akcentując całe zdanie.
Nie wiem, co Xavier ci powiedział, ale ode mnie na pewno się niczego nie dowiesz – odparła, odwracając się powoli, żeby ruszyć w kierunku wyjścia. Darowała sobie dziś wizytę nad grobem przyjaciela. Nie miała ochoty marnować czasu na jakieś gadki szmatki z tym kolesiem. Co najgorsze, on ją znał, a ona jego nie. Znając jej imię i nazwisko mógł ją wszędzie wytropić – bo kto nie znał tej aspołecznej dziewczyny?
Oczywiście, że się dowiem. – Uśmiechnął się szelmowsko, podnosząc podbródek w geście tryumfu. – Może nie teraz, ale kiedyś na pewno.
Charlie parsknęła i ruszyła w kierunku zachodniej bramy, by wyjść stąd jak najszybciej. Miała wysoko podniesioną głowę i rozluźnione ciało, jednak w środku nabrzmiewał strach. Strach przed człowiekiem.


*

Następnego dnia Charlie nie poszła do szkoły, obawiając się, że natrętny człowiek będzie chciał wymusić siłą od niej prawdę. Ale dlaczego on w ogóle chciał być częścią tej tajemnicy? No tak, ludzie są dociekliwi i ciekawscy – nikt tego nie zmieni.
Dziewczyna siedziała w jadalni na drewnianym krześle, popijając kakao. Zastanawiała się, jak długo będzie musiała omijać tego przybłędę, który rzekomo był przyjacielem Xaviera.
Do pomieszczenia weszła Ronny razem ze swoim chłopakiem – upadłym aniołem. Charlie nie traktowała jakoś tej Nefilki specjalnie, ale wiedziała, że mogła na niej polegać. Ronny była przywódcą ich grupy, więc miała na głowie wiele spraw – a jednak znajdowała czas dla każdego Zagubionego. Pomagała im, rozmawiała... a przynajmniej próbowała. Charlie ją szanowała, ale to wszystko.
Jak się czujesz, Charlie? – Spytał Jim.
Dziewczyna wzruszyła ramionami i odwróciła wzrok. Chciała pobyć sama.
Ronny zmusiła ją, aby Charlie uczęszczała do miejscowej szkoły, ponieważ zwróciłaby uwagę ludzi dorosłych. Starsze babcie nie miały co robić i wypatrywały młodych, by później polecieć z tym do opieki społecznej, dlatego też Ronny wolała nie mieć problemów (szczególnie z moherowymi czapeczkami).
Starsza Nefilka przysiadła się do Charlie, trzymając w ręku kubek z czymś parującym.
Posłuchaj, Charlie. Wiem, że nienawidzisz swojego gatunku, ale pogódź się z tym. Nie możesz zamienić się ot tak w człowieka. Nie... to w ogóle nie jest możliwe... – wymamrotała, kręcąc głową w niedowierzaniu. Spojrzała na Jima, ale ten tylko wywrócił oczyma. – Będziesz musiała się do tego przyzwyczaić. W końcu jesteśmy nieśmiertelni i po ukończeniu osiemnastu lat się nie starzejemy, więc...
Nie pomagasz, Ronny – przerwał jej Jim. Stał z założonymi rękami na piersi, przyglądając się tej scenie z góry.
Nie mam ochoty o tym rozmawiać – wybełkotała Charlie, odsuwając krzesło i wychodząc z pomieszczenia. Przeszła do salonu, gdzie siedziała jakaś dziewczyna, czytając książkę.
Spojrzała na regały, szukając Kodeksu Podziemia. Znajdowały się tam różne informacje na temat istnienia na przykład Nimf, Nefilów, Wampirów i tym podobnych. Przejechała palcem wskazującym po drewnie, sprawdzając zakurzenie mebli – prawie nikt nie czytał tutaj żadnych powieści. Charlie sięgnęła po Kodeks. Kiedy chciała go wyjąć, półka, która stała obok niej, odsunęła się i ukazała ciemne pomieszczenie.
Nie wchodź tam, jeżeli chcesz wieść spokojne życie – powiedziała dziewczyna, nie podnosząc nawet wzroku znad książki. Charlie zerknęła na nią tylko przelotnie i ruszyła przed siebie.
W lokum znajdowały się mahoniowe, pozłacane meble i mnóstwo obrazów (zapewne oryginałów). Ściany obite były deskami, które pachniały świeżo ściętą sosną. Na środku stało wielkie biurko, na którym stała duża księga. Charlie bez namysłu podeszła do niego i otworzyła powieść na pierwszej stronie.
Księga Henocha. Pierworodny Kodeks Podziemia – Początki.”
Dziewczyna uśmiechnęła się na myśl, że właśnie tego szukała. Może akurat to nie była dokładna rzecz, to jednak o to jej właśnie chodziło. Czuła mrowienie w brzuchu, bo wiedziała, że robi coś złego, nielegalnego. Przerzuciła dalej.
... W owych dniach ziemia odda to, co jej powierzono, Szeol zwróci to, co otrzymał, i Zagłada odda to, co posiada.
Wybierze spośród nich sprawiedliwych i świętych, bo nadszedł dla nich dzień zbawienia. W owych dniach Wybrany zasiądzie na swym tronie i usta jego wyjawią wszystkie tajemnice mądrości, bo Pan Duchów wyjawił mu je i go uwielbił. W owych dniach góry będą skakać jak barany, a pagórki brykać jak jagnięta nasycone mlekiem i wszyscy staną się aniołami w niebie. Oblicza ich jaśnieć będą radością, bo w owych dniach powstanie Wybrany i ziemia ucieszy się i sprawiedliwi będą na niej mieszkać, a wybrani po niej będą chodzić i przechadzać się... ”*
Nie powinnaś tego czytać – przerwała jej Ronny, stojąc na progu, przyglądając się dziewczynie. Charlie podniosła gwałtownie wzrok i odsunęła się od biurka. – Charlie, wiesz, co się dzieje Innym, kiedy są nieposłuszni? – Charlie skinęła głową, przełykając przy tym głośno ślinę. – Mam nadzieję, że niewiele z tego przeczytałaś i że nikomu się nie będziesz zwierzać.
Na pewno nikomu nie powiem – odparła, kiwając głową twierdząco.
Ronny zaśmiała się ponuro.
Przecież nie masz z kim porozmawiać, więc komu miałabyś to zdradzić? – Odpowiedziała sobie na wcześniejsze pytanie, zakładając ręce na biodra. – Wyjdź stąd. Muszę zabezpieczyć to miejsce przed nieproszonymi gośćmi.
Młoda Nefilka wyszła z pomieszczenia i skierowała się do swojego pokoju, nie patrząc na nikogo. Co to miało w ogóle znaczyć? Jaki Wybrany? Jaki Pan Duchów? Czemu Ronny chowa księgę przed wszystkimi w tajemnicy?
Charlie potrząsnęła głową, próbując wyrzucić na tę chwilę myśl o tym, co się zdarzyło. Kiedyś na pewno trafi się jeszcze okazja, by spojrzeć w tę księgę. Ale to kiedyś. Teraz dziewczyna będzie musiała poradzić sobie z innymi problemami.


*Księga Henocha – Przypowieść druga 51 — 52.




środa, 5 lutego 2014

Rozdział 1 - Na każdym szczycie jest tylko światło, chłód i samotność

Zielone ściany pokoju, ozdabiane tapetą z wzorem pnącz róż, wcale nie były takie wspaniałe, jak sądzili niektórzy. Wilgoć i brud można dostrzec gołym okiem. Charlie leżała na starym łóżku polowym, spoglądając bez wyrazu twarzy na drzwi, czekając, aż wreszcie wypuszczą ją z tej zapyziałej, aczkolwiek eleganckiej rezydencji. (A można by nawet rzec, że raczej z więzienia). Zamieszkiwała tu od dawna wraz z Innymi. Z jej rodziną – jak twierdziła Ronny. Ale Charlie nie czuła więzów krwi z tymi pomiotami szatana – oni byli źli, nikczemni i poniewierali wszystkim, ona zaś samotna, nieszukająca zaczepki i cicha. Jej poglądy na świat sprawiły, że wszyscy ją odtrącili, uważając za wyrzutka społecznego: w świecie Śmiertelników i Innych. No i dobrze, pomyślała, nie będę musiała się nimi w ogóle zamartwiać.

Wreszcie słońce wyszło zza horyzontu, rzucając pierwsze promienie światła na powierzchnię. Dziewczyna usiadła na końcu łóżka, modląc się o lepszy dzień. Jednak wiedziała, że jej prośby nigdy nie zostaną wysłuchane, bowiem nijak nie mogła skontaktować się z pierworodnym i pierwszym Stwórcą. O n i jej to uniemożliwili, grzesząc i zatracając się we własnej pysze. To o n i wprowadzili zło i zamieszanie na świecie – a Charlie nie chciała, by właśnie ją za to obwiniali. Była tylko jedną cząsteczką na setki innych.

Przecież to nie ona była pierwszym pokoleniem, to nie ona nakazała, by jej krewni się zbuntowali i opuścili Raj! Może jest potomkinią Szemihazy, ale czy ona o tym decydowała? Zapewne nie. Jednak to ona była, jest i będzie czystej krwi córką Belzebuba, władcy piekieł, który spłodził nienawiść.

Dziewczyna stanęła przed lustrem, szykując się do szkoły. Nie zależało jej na wyglądzie zewnętrznym, bo po co niby miała tracić czas na takie błahostki? Jednak jeżeli nie zadba o siebie, ludzie zauważyliby to i zaczęliby się nią interesować. A nie chciała tego – nie chciała mieć niczego wspólnego z człowieczeństwem.

Jej proste, długie do ramion brązowe włosy okalały jasną twarz, a niesforne kosmyki opadały luźno na jej czoło. Oczy, które można nazwać czekoladowymi, były lekko zapadnięte ze zmęczenia. Usta wydatne połyskiwały lekko od odrobiny błyszczyka. Gotowa do wyjścia chwyciła torbę leżącą na podłodze i stanęła przed wrotami, czekając, aż ktoś nadejdzie i je otworzy.

– Charlie? – powiedziała Ronny, uchylając lekko drzwi. Brunetka od razu przecisnęła się na zewnątrz, rozkoszując się chłodem. – Wiem, że jest ci ciężko z tym wszystkim, ale...

Dziewczyna nie usłyszała, co jej opiekunka powiedziała, ponieważ ruszyła biegiem w stronę wyjścia.

Jeszcze miesiąc, krzyczała w myślach. Wytrzymaj ten pieprzony, przeciągający się miesiąc. Kiedy miną jeszcze zaledwie trzydzieści dni, Charlie będzie już w stanie egzystować samodzielnie: opuści gniazdo i będzie żyć na własną rękę.

Przekroczyła bramę szkoły i skierowała się w stronę jej ulubionego miejsca – murku na tyłach budynku. Tam mogła spokojnie posiedzieć i obserwować.

Podniosła wzrok, uśmiechając się na samą myśl, że jest wolna. Nie musi się tutaj kryć, bo nikt jej nie zawadzał ani też nie wiedział, kim jest. Jednakże na „jej murku” siedziała jakaś postać ubrana cała na ciemno. I chyba się Charlie zdawało, ale dostrzegła również czarne jak noc oczy tajemniczej osoby, co wywołało u niej dreszcze. Dziewczyna otworzyła szeroko ślepia, przyglądając się jakiemuś facetowi. Ten, gdy tylko ją dostrzegł, zeskoczył ze ścianki i ruszył w jej stronę.

Charlie, zaalarmowana przez własną intuicję, pobiegła w przeciwną stronę. Ma szczęście, że posiada unikalne moce – mogła z łatwością biec sto pięćdziesiąt kilometrów na godzinę, przy czym zwykły Nefil może tylko maksymalnie osiemdziesiąt.

Nie oglądała się, nie chciała tracić czasu. Widziała tylko rozmazane plamy drzew, kiedy wbiegła do lasu.

– Stój! – krzyknął. Było mu dość ciężko dogonić dziewczynę. – Charlie, nie chcę ci nic złego zrobić, naprawdę!  Nastolatka nie przestała gnać przed siebie. Wiedziała, że jego słowa to same kłamstwa – znała doskonale swój gatunek i była świadoma, że z łatwością manipulowali wszystkimi.

Nie mam powodu, żeby zrobić ci krzywdę – usłyszała w swoich myślach przenikający, syczący głos chłopaka. Najwyraźniej się zdenerwował.

– Pomogę ci się dostać do Atlantydy!

Charlie stanęła nieruchomo, redukując słowa, które wymówił. Czy to prawda? Czy pomoże jej opuścić ten zły, niewygodny wymiar, a przeniesie ją do świata Pokory? Tam, gdzie zamieszkują takie odosobnione potwory jak ona? Zero ludzi? Zero zmartwień?

Chłopak rzucił się na dziewczynę, przewracając ją na ziemię. Leżał teraz na niej, uniemożliwiając jej jakikolwiek ruch. Szarpała się, próbowała go przerzucić na drugą stronę, jednak to on był silniejszy. Wyszczerzył się tryumfalnie, pokazując żółte zęby.

– Jesteś za naiwna – syknął.

– Czego ode mnie chcesz? – odburknęła, próbując uwolnić nadgarstki od nacisku jego rąk. Nie znała go, prawdę mówiąc, wiedziała go pierwszy raz na oczy. Miał długie, farbowane na czarno włosy, jasną karnację, szerokie bary i cuchnący, nieświeży oddech.

Nie odpowiedział. Chwycił ją mocniej za ramiona i zaczął prowadzić w kierunku małej polanki. Charlie nie poddała się – ciągle próbowała mu uciec, kiedy tylko nadarzała się ku temu okazja.

Przestań się wiercić. Wyjdziesz z tego cała i zdrowa. Odbędziesz tylko jedną rozmowę – zapewnił chłopak, mówiąc jej w myślach, ale Charlie mu nie wierzyła. Już jeden raz dała się nabrać. Dziewczyna nie mogła ogarnąć swojego umysłu – Nefil zapanował nad jej myślami. Nie straciła jednak rozsądku. W panice kopnęła napastnika w krocze. Czarnowłosy upadł na ziemię, klnąc pod nosem. Charlie skorzystała z okazji i uciekła, przyśpieszając do maksimum.

– Ty jebana suko! Wracaj tu! – krzyczał, jednak jego głos mogła teraz usłyszeć jako szept, ponieważ była już od niego daleko.

Dziewczyna parsknęła niepohamowanym śmiechem. Dobiegła do szkoły, chociaż wiedziała, że tutaj też nie jest bezpieczna, jednak dziedziniec zapełniony był już rozgorączkowanymi uczniami, czekającymi na pierwsze zajęcia.

Szła powolnym krokiem nie oglądając się.

Ludzie nie są świadomi, że tacy jak Charlie w ogóle istnieją. Zdają sobie sprawę, że coś jest, jednak nie wiedzą, co to takiego. Jakiś niechciany Nefil kiedyś zdradził tajemnicę, pisząc o tym wszystkim książkę – to stąd wzięły się wszystkie opowieści o czarownicach, elfach, wampirach, wilkołakach i innych takich. Niestety, wszyscy, którzy kiedykolwiek ją czytali, w jakiś „niewyjaśniony” sposób zmarli.

Prawdę znają tylko bardzo, ale to bardzo nieliczni ludzie, którzy obdarowali są zaufaniem Najwyższych.

Charlie posępnie weszła do klasy, nie zwracając już uwagi na rozwścieczonego jej spóźnieniem nauczyciela.